Twórcze wizualizacje
Dobre myśli czynią nas dobrymi, złe zaś każą nam stawać się złymi.
Treść myśli decyduje o jakości ludzkiego ducha i o tym, czy człowiek jest dobry czy zły.
(o. Jan Kasjan, chrześcijański mnich i teolog, jeden z ojców pustyni, święty Kościoła wschodniego)
O roli i potędze wizualizacji twórczej i jej znaczeniu w procesie terapeutycznym z KRYSTYNĄ WŁODARCZYK-KRÓLICKĄ, mistrzynią i nauczycielką reiki oraz znawczynią różnych metod i technik medytacyjnych, rozmawia Jolanta Podsiadła.
Czy każdy z nas potrafi stworzyć w swoim umyśle obraz samego siebie, który stanie się rzeczywistością?
– Wizualizacja jest naturalną zdolnością wszystkich ludzi. Bezustannie myśląc i mówiąc o czymś, tworzymy w naszym umyśle obrazy. I jeśli nauczymy się kreować wyraźne obrazy swoich pragnień, nasycimy je emocjami, to możemy oczekiwać ich realizacji w naszym życiu. Na tym polega wizualizacja twórcza. W prosty sposób definiuje ją Shakti Gawain, autorka wielu publikacji na temat wykorzystania ludzkiej wyobraźni. Mówi ona, że jest to świadome i zależne od naszej woli tworzenie wrażeń zmysłowych, aby się zmienić.
Ale nie są to wizje?
– Działamy świadomie (na przykład w odróżnieniu od marzeń sennych) i zgodnie z własną wolą, czyli to my wybieramy treść. Nie są to zatem wizje czy halucynacje. Ale ponieważ wizualizacja jest procesem twórczym, może być z pozoru dziwna lub nieprawdopodobna, co odróżnia ją od normalnej percepcji i procesów poznawczych opartych na rzeczywistości. Do tworzenia wizualizacji używamy wszystkich zmysłów, kreując nie tylko obrazy, ale i dźwięki, smaki, zapachy, odczucia temperatury czy struktury. A robimy to po to, by zmienić samego siebie, np. swoje przekonania, poczucie własnej wartości czy swój stan zdrowia. Staramy się przekształcić spontanicznie pojawiające się w myślach obrazy na takie, które są dla nas dobre, zgodne z naszymi pragnieniami – nawet jeśli początkowo wydają się nam nieprawdopodobne.
Jak się do tego zabrać?
– Trzeba wyznaczyć sobie cel – określić, czego pragnę, co chcę zmienić, co osiągnąć. Może być on związany z każdą dziedziną życia, np. pracą, rodziną, domem, przyjaciółmi, może dotyczyć zmiany w postępowaniu, uwolnienia od nałogów, pozbycia się ograniczających nas przekonań, osiągnięcia lepszego zdrowia czy lepszej kondycji fizycznej. Następnie tworzymy mentalny obraz sytuacji, która ma zaistnieć w rzeczywistości. Ale myślimy o nim w czasie teraźniejszym. I często koncentrujemy się na tym obrazie – w naszych myślach to się już dokonało i przeżywamy z tego powodu radość. Spełnienia należy oczekiwać z wiarą, jakby nie było innej opcji niż ta, którą wykreowaliśmy w swoich myślach. Warto zaznaczyć., że ta wiara ma swoje źródło również w Biblii. W Ewangelii św. Marka czytamy: „Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie” (Mk 11.24), a w niektórych tłumaczeniach: „...tylko wierzcie, że otrzymaliście”. Oczywiście nie jest tak, że dzieje się to samo. Ale wiara w spełnienie pragnienia sprawia, że podejmujemy działania, dostrzegamy nowe możliwości, których wcześniej nie zauważaliśmy.
Czy elementem wizualizacji mogą być afirmacje?
– Afirmacje, czyli często powtarzane zdania oznajmujące na temat własnej osoby, są bardzo ważnym elementem twórczych wizualizacji. Należy przy tym pamiętać, abyśmy zawsze myśleli i mówili o tym, czego pragniemy, a nie czego nie chcemy. Bo jeśli na przykład zamiast: jestem zdrowa, mówimy: nie chcę być chora, to w umyśle powstaje obraz chorej mnie. Warto przy tym dodać, że sztuka afirmacji znana jest od bardzo dawna. Już w IV wieku o. Jan Kasjan, chrześcijański mnich i teolog, jeden ze znanych ojców pustyni i ojców Kościoła, pisał o znaczeniu myśli: „Dobre myśli czynią nas dobrymi, złe zaś każą nam stawać się złymi. Treść myśli decyduje o jakości ludzkiego ducha i o tym, czy człowiek jest dobry czy zły”.
Wygłaszając afirmację – czy to w ciszy serca, czy na głos – możemy stopniowo zmieniać swoje negatywne przekonania, a w konsekwencji swoje oczekiwania i życiową postawę. Jest to szczególnie ważne w przypadku pracy z tzw. wewnętrznymi ograniczeniami. Najczęściej powstają one w naszym umyśle w okresie dzieciństwa, gdy bezkrytycznie przyjmujemy uwagi wypowiadane na nasz temat, np. jesteś do niczego, nigdy nie nauczysz się matematyki, jesteś okropna. Potem przez całe życie utrzymujemy ten obraz mentalny i co gorsza – zgodnie z nim działamy.
Jaka jest najważniejsza, najbardziej uniwersalna afirmacja?
– Najbardziej uniwersalną, wartościową i uzdrawiającą nasze wnętrze afirmacją jest zdanie: Kocham i akceptuję siebie, ponieważ – to kolejna ważna myśl: Im więcej kocham siebie, tym więcej miłości mogę ofiarować innym. Pisze o tym wielu autorów zajmujących się afirmacjami, np. bardzo popularna i ceniona Louise Hay, autorka książki Możesz uzdrowić swoje życie. Inne uniwersalne myśli to np.: Cieszę się, że żyję; Cieszę się doskonałym zdrowiem; Akceptuję boski plan dotyczący mojego życia.
Jaka jest rola relaksacji w twórczych wizualizacjach?
– Ogromna. Praktykę twórczego wizualizowania zawsze poprzedza nauka relaksacji. Relaks jest stanem fizycznego i psychicznego rozluźnienia, wyciszenia, uspokojenia. Nasilają się wówczas czynności układu przywspółczulnego (parasympatycznego) należącego do autonomicznego układu nerwowego. W stanie relaksu następuje m.in. zwolnienie czynności serca, spadek ciśnienia tętniczego, rozszerzenie naczyń przewodu pokarmowego sprzyjające trawieniu, pobudzenie perystaltyki jelit, zwiększenie wydzielania insuliny i wiele innych reakcji, które są korzystne dla naszego zdrowia. W skrócie można powiedzieć, że zachodzą zjawiska przeciwne do tych, które występują w czasie stresu i dominacji układu współczulnego – pobudzającego organizm. Co istotne, tworząc w naszym umyśle różne obrazy, w wyniku których pojawiają się określone emocje, możemy wpływać na pracę naszego ciała.
Wizualizacje mogą nas uzdrawiać?
– Możemy je stosować w procesie leczenia i utrzymywania zdrowia. Są one nazywane wizualizacjami medycznymi. Jednym z prekursorów włączenia ich do terapii był amerykański psychiatra Gerald Epstein, autor książki Uzdrowienie przez wizualizację. Obrazowo porównuje on ludzkie życie do ogrodu, o który trzeba dbać. Chwastami są w nim zarówno negatywne przekonania, jak i związane z chorobami emocje, takie jak lęk, panika, zamartwianie się, rozpacz, poczucie bezsensu. Dziś liczne badania naukowe potwierdzają związek pomiędzy negatywnymi emocjami a obniżoną odpornością organizmu i odwrotnie. Pozytywne myśli pobudzają reakcje naszego systemu immunologicznego.
Same myśli wystarczą?
– Z odkryć neurobiologów wiadomo, że nasz mózg tak samo reaguje na zdarzenia, które rzeczywiście wydarzają się w naszym życiu, jak i na te, które wymyślamy, przeżywając je emocjonalnie. Takie teorie pojawiały się już wcześniej, ale ostatecznie potwierdziły je badania aktywności mózgu przy użyciu Pozytonowej Tomografii Emisyjnej. Zależnościami pomiędzy naszymi emocjami a pracą całego organizmu zajmuje się dziś psychoneuroimmunologia. Jej pionierką była prof. Candance Pert, autorka słynnej książki Molekuły emocji, która prowadziła badania na Wydziale Fizjologii i Biofizyki w Centrum Medycznym Uniwersytetu Georgetown. Dowiodły one istnienia biochemicznych podstaw naszej świadomości oraz wpływu myśli i emocji na nasze zdrowie. Słowem, najistotniejszą cechą technik wizualizacyjnych jest to, że towarzyszą im zmiany fizjologiczne.
Czy możemy przekonać się o tym natychmiast?
– Proponuję wykonać znane od wielu lat, bardzo proste ćwiczenie. Wprowadzamy się w stan relaksu i wyobrażamy sobie cytrynę. Jej kształt, kolor, zapach. Następnie kroimy ją w myślach. Jeden z plasterków bierzemy do ust i przez chwilę go ssiemy. Otwieramy oczy i...
...mamy usta pełne śliny.
– Tak się dzieje, bo organizm odpowiedział reakcją, którą mamy zakodowaną na cytrynę. Choć przecież w rzeczywistości jej nie jedliśmy. Takich ćwiczeń jest bardzo dużo. Wspomniana prof. Candance Pert badała na przykład poziom immunoglobulin typu A w ślinie (są to przeciwciała zwalczające wirusy, główną ich rolą jest udział w reakcjach odpornościowych w obrębie błon śluzowych). I okazuje się, że wzrasta on gwałtownie, gdy wyobrażamy lub przypominamy sobie różne sytuacje z naszego życia, w których jesteśmy kochani lub kochamy. Profesor Pert prowadziła też badania osób, które przez co najmniej 20 lat stosowały praktyki relaksacji i medytacji. W wieku około 70 lat zachowywały one – w porównaniu z rówieśnikami pochodzącymi z podobnych środowisk społecznych, o podobnym ilorazie inteligencji, ale które nigdy nie medytowały – dużo większą sprawność umysłową. Badania przy użyciu rezonansu magnetycznego pokazały, że w ich mózgach nie zachodzą typowe dla tego wieku zmiany – nie zanikają ośrodki koncentracji, decyzyjności i pamięci krótkotrwałej. To pokazuje, że stosując twórcze wizualizacje, praktykując relaksację i medytację, możemy mieć wpływ na to, jak będzie wyglądało nasze życie w późniejszych latach.
A jeśli już teraz poważnie chorujemy?
– Wizualizacje medyczne bardzo silnie rozwinęli tacy ludzie, jak dr Bernie Siegel, amerykański chirurg, autor od lat cieszącej się popularnością książki Miłość, medycyna i cuda. Udowadnia w niej, że nawet pacjenci w pozornie beznadziejnym stanie mogą sami odwrócić bieg wydarzeń, włączając zablokowany biologiczny mechanizm życia. Innym propagatorem wizualizacji medycznej był amerykański onkolog i radioterapeuta dr Carl Simonton, nazywany ojcem psychoonkologii. Zainteresował się on wpływem myśli i wyobraźni na proces leczenia, gdy nowy program radioterapeutyczny nie przynosił spodziewanych rezultatów. Zaczął szukać sposobu, by w umysłach pacjentów poczucie beznadziei zastąpiły myśli o skuteczności podejmowanych działań, i o wyzdrowieniu. Z czasem opracował program terapeutyczny stosowany wraz z leczeniem konwencjonalnym. Jednym z pierwszych propagatorów programu Simontona w Polsce był psychiatra Mariusz Wirga, autor książki Zwyciężyć chorobę, pracujący obecnie w Kalifornii. Jak podkreślał on w swoich publikacjach, to pacjenci nauczyli go, że niezależnie od sytuacji życiowej, zmieniając swoje myśli i przekonania, odczuwa się więcej pozytywnych i neutralnych emocji, a w efekcie pojawia się radość życia i wraca wiara w sens istnienia. W Polsce takim wsparciem chorych na raka zajmuje się m.in. Centrum Psychoonkologii „Unicorn” w Krakowie, którego ambasadorami są Barbara i Jerzy Stuhrowie.
Jerzy Stuhr nie ukrywał swojej choroby i pisze o niej również w wydanej w ubiegłym roku książce Moje smoki na dobre i na złe.
– Chciałabym zacytować kilka zdań z tej książki, doskonale ilustrujących to, o czym rozmawiamy: „W szpitalu zaczęli do mnie przychodzić pacjenci po autografy. Raz wieczorem zapukała nastoletnia dziewczyna. Leżała na tym samym piętrze. Madzia spod Wadowic. Podpisując, zupełnie bezwiednie, nawet nie patrząc na nią, powiedziałem: Wiem, że wyzdrowiejesz. To był impuls. Następnego dnia lekarze pytali, co jej takiego powiedziałem, bo dziewczyna ożyła w mgnieniu oka. Dostała apetytu, chciała iść na rehabilitację. Trzy lata później dostałem od niej list. Zdała maturę i dostała się na studia prawnicze w Krakowie. Nie, nie. Nie jestem prorokiem ani szamanem. Ale zrozumiałem, że moja choroba jest po coś, że mogę innym dawać nadzieję”.
Jerzy Stuhr, człowiek, który był ważny dla tej dziewczyny, powiedział jej, że wyzdrowieje. A ona zobaczyła siebie zdrową i nie miała co do tego wątpliwości. Podjęła więc działania, które do tego doprowadziły. I to jest siła myśli, obrazu mentalnego, jaki tworzymy w swoim umyśle.
Dziękuję za rozmowę.
Jolanta Podsiadła