głównao reikimistrzynikursyzabiegtekstyfilmykontakt



35 lat Reiki w Polsce

Barwna opowieść́ o tym, w jakich okolicznościach Polacy usłyszeli o Reiki, niezwykła historia polskiej siostry zakonnej, która została Wielką Mistrzynią̨ tej metody, wykłady, medytacje, wspomnienia, archiwalne filmy – wszystko starannie przygotowane i pięknie podane. Takie było seminarium „35 lat Reiki w Polsce (1988–2023)”, zorganizowane przez mistrzynię KRYSTYNĘ WŁODARCZYK¬KRÓLICKĄ w Studium Edukacji Ekologicznej we Wrocławiu.

Spotkanie rozpoczęła medytacja poprowadzona przez prof. Zbigniewa Królickiego, naukowca, fizyka, a także wykładowcę̨ Metody Silvy. Było to „Programowanie efektywnego dnia”, by był dniem radości, wiedzy, dobrego samopoczucia i dobrego humoru, serdecznych rozmów. A potem wszystko już̇ popłynęło, tak jak płynie przez nas twórcza energia życia i miłości, energia wszechświata, czyli reiki właśnie. Tu dla porządku wyjaśnię̨, dlaczego używam raz wielkiej, a raz małej litery. Otóż̇ wielka (Reiki) jest wówczas, gdy mowa o metodzie, którą na nowo odkrył i upowszechnił Mikao Usui, a mała (reiki) – o uniwersalnej życiowej energii, która przepływa nieustannie przez wszystko, co istnieje, którą pobieramy i wypromieniowujemy, co jest naturalnym procesem, jak wdech i wydech. Gdy płynie ona swobodnie, jesteśmy zdrowi, zrównoważeni psychicznie i emocjonalnie. Metoda Reiki pomaga ten przepływ regulować́, usuwać́ rożnego rodzaju blokady, które go zakłócają̨. Polacy usłyszeli o niej na forum 35 lat temu, wcześniej wiedzę na ten temat mieli naprawdę̨ nieliczni. O tym, jak do tego doszło i co działo się̨ w następnych latach, opowiadała mistrzyni Reiki Krystyna Włodarczyk-Królicka, zaznaczając, że jest to jej subiektywna historia.

REIKI WYGRAŁO Z KAWĄ NA KARTKI

– Pod koniec kwietnia 1988 roku Krzysztof Jasiński, dyrektor Teatru STU w Krakowie, zorganizował „Tydzień́ Medytacji pod Wawelem”, na który zaprosił mistrzów rożnych tradycji duchowych. Pojechałam tam w poszukiwaniu nowych osób, które mogłyby być gośćmi Klubu Parapsychologii, który mój mąż założył na początku lat 80. przy wrocławskim Klubie Dziennikarza. I jak to bywa, do Krakowa nie dojechał jeden z wykładowców. Organizatorzy zaproponowali uczestnikom, by poszli w tym czasie na kawę̨. Sala zareagowała śmiechem, przyjmując to za żart. Był to bowiem czas kartek żywnościowych i mało kto był gotów przeznaczyć́ cenny kupon na jedną kawę̨ w bufecie. I wtedy ktoś zgłosił, że na sali znajduje się̨ Brigitte Müller, mistrzyni i nauczycielka Reiki, która zgodziła się opowiedzieć́ o tej metodzie. Trzeba tu zaznaczyć, że Brigitte Müller to osoba dla Reiki znacząca, autorka znakomitej książki „Reiki – wylecz się sam”. Na mistrzynię inicjowała ją Phyllis Furumoto, wnuczka Hawayo Takaty (to właśnie Hawayo Takata wprowadziła Reiki do świata Zachodu i inicjowała 22 mistrzów, których zadaniem było przekazywanie tej wiedzy dalej).I z pewnością̨ mówiła ona pięknie, ale ja nie znałam niemieckiego, a tłumaczka używała języka pełnego zdrobnień i uproszczeń. Zraziło mnie to do tego stopnia, że wyszłam ze spotkania z przekonaniem, że będę się od metody Reiki trzymała z daleka. Życie jednak bywa przewrotne. Po zmianach ustrojowych w Polsce Krystyna i Zbigniew Króliccy założyli we Wrocławiu własny ośrodek – Centrum Terapii Naturalnych (dzisiejszą Akademię Terapii Naturalnych).
– Ludzie, którzy przychodzili do nas na wykłady i seminaria, pytali również o Reiki. Odpowiadałam ostrożnie, że może kiedyś́, choć byłam przekonana, że nie powinniśmy się tym zajmować́. Ale gdy mąż prowadził w Łodzi kurs doskonalenia umysłu organizowany przez Lecha Daukszę, w innym domu kultury odbywał się kurs Reiki. Osobą prowadzącą była siostra Mariusza (Jadwiga Bugaj). Mąż był niezwykle zdziwiony, że oprócz Jana Peterki, pierwszego polskiego mistrza Reiki, którego dobrze znaliśmy, ktoś jeszcze w Polsce ma uprawnienia mistrzowskie. Spotkał się z siostrą Mariuszą i dowiedział się, że wróciła właśnie z Kanady, gdzie została inicjowana przez Wanję Twan (jedną z tych 22 osób, które uzyskały mistrzostwo od Hawayo Takaty), a to jest jej pierwszy kurs. I to, co usłyszał od siostry o metodzie Reiki, zachwyciło go do tego stopnia, że zaproponował jej poprowadzenie kursu w naszym ośrodku we Wrocławiu.

W tym pierwszym kursie Krystyna Włodarczyk-Królicka nie uczestniczyła, pełniąc rolę gospodyni. Wzięła jednak udział w kolejnym, a potem, zafascynowana tą metodą, asystowała siostrze Mariuszy w każdym następnym. To były lata 1992–93, siostra miała kursy i seminaria w całym kraju. A w 1994 roku zaprosiła do Polski swoją mistrzynię – Wanję Twan. – Na spotkanie z Wanją Twan we Wrocławiu w październiku 1994 roku przyszło ponad 250 osób, podobnie było w innych miastach. Tak duże imprezy wymagały zdolności organizacyjnych i wielkiego zaangażowania. Siostra Mariusza i Wanja Twan to doceniły i 3 grudnia 1994 roku siostra inicjowała mnie na mistrzynię Reiki z przesłaniem, że mam kontynuować jej pracę. Pierwszy swój kurs poprowadziłam już 7 stycznia 1995 roku i robię to nieprzerwanie do dzisiaj. Przez wiele lat moją „prawą ręką” była Anna Lewandowska, która zmarła przed dwoma laty.

SIOSTRA, KSIĄDZ I WANJA TWAN

A jak to się stało, że siostra zakonna została mistrzynią Reiki?

– Siostra Mariusza (to imię̨ zakonne Jadwigi Bugaj) była ze Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek w Pułtusku. Zajmowała się irydologią i homeopatią, przyjmowała pacjentów, sama robiła leki homeopatyczne ze sprowadzanych esencji. Jeśli ktoś́ sobie tego życzył, wspomagała leczenie, przekazując energię poprzez przykładanie rąk, bo miała I i II stopień́ Reiki (I stopień́ od Jana Peterki inicjowanego na mistrza przez Brigitte Müller, II stopień́ – od Ewy Billberg ze Szwecji). W tym czasie, w 1991 roku, przyleciał do Polski pełniący posługę̨ duszpasterską w Kanadzie ksiądz Maciej Wroński. Miał zdiagnozowany nowotwór i chciał przed operacją zobaczyć́ się z mieszkającym w Warszawie bratem. W Polsce nie był od dziesięciu lat, władze kościelne wysłały go do Kanady tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego (ksiądz Maciej był związany z Solidarnością). Od brata usłyszał o siostrze Mariuszy, która zagląda ludziom w oczy i przygotowuje leki homeopatyczne. Pojechał do niej do Pułtuska. Siostra przepisała mu leki na miesiąc pobytu w Polsce i zapytała, czy nie miałby nic przeciwko temu, żeby przesyłała mu na odległość́ uzdrawiającą energię reiki. Ksiądz Maciej się zgodził. Gdy wrócił do Kanady, lekarze stwierdzili, że guz się wchłonął i odstąpili od operacji. To spowodowało, że sam zainteresował się Reiki. Dowiedział się, że w Kanadzie mieszka mistrzyni Wanja Twan. W ten sposób sam poznał tę metodę i napisał o wszystkim do siostry Mariuszy, a później zaprosił ją do Kanady i zaaranżował spotkanie z Wanją. Siostra Mariusza i Wanja Twan doskonale się zrozumiały. Siostra wstąpiła do zakonu, gdy miała 17 lat i nim odkryła Reiki, miała za sobą 40 lat kontemplacji, medytacji, modlitwy, pokory, a zatem doskonałe narzędzia do przekazywania reiki. Miała także dar rozpoznania wiedzy z innego obszaru kulturowego i dotarcia do tego, co jest jej istotą. Wanja Twan, nim inicjowała ją na mistrzynię Reiki, zgłaszała tylko jedną wątpliwość – czy polska siostra zakonna znajdzie uczniów? Rolą i obowiązkiem mistrza Reiki jest bowiem niesienie tej wiedzy dalej. Gdy przyleciała do Polski w 1994 roku, przekonała się, że jej obawy były bezpodstawne.

ROZUMNE SERCE I LEPSZE DECYZJE

Opowieści i wspomnienia, ilustrowane zdjęciami i filmami, były jedną z części seminarium. Po medytacji „Uzdrawianie reiki” Krystyna Włodarczyk-Królicka odczytała fragmenty listów, które od lat dostaje od swoich uczniów. Są one świadectwami i kopalnią wiedzy o tym, jak działa reiki, jak zmienia ludzkie życie. Były też świadectwa tego, co medycyna naturalna zna od tysięcy lat, a współczesna dopiero odkrywa, czyli przekazywania energii na odległość. Jak w przypadku 2,5-letniej dziewczynki, która była w śpiączce w szpitalu w Helsinkach, a grupa kilku osób we Wrocławiu przekazywała jej reiki. Pół godziny po tym, jak zaczęły to robić, dziecko wybudziło się ze śpiączki.
Swoimi doświadczeniami podzieliły się też dwie obecne na seminarium mistrzynie, które otrzymały tytuł „Mistrz i Nauczyciel Reiki” od Krystyny Włodarczyk-Królickiej – Małgorzata Ratajczak z Poznania i Agnieszka Gut z Łodzi oraz bioenergoterapeuta Mariusz Łabęta z Wrocławia, jeden z pierwszych jej uczniów.

W metodzie Reiki mówi się, że to serce energetyzuje nasze ręce. Dlatego również ono było jednym z bohaterów tego spotkania. O najnowszych odkryciach naukowych związanych z sercem oraz o koherencji (spójności) serca i mózgu opowiadał profesor Zbigniew Królicki. To, co daje nam ta spójność, podsumował ciekawą myślą – to umiejętność podejmowania lepszych decyzji. A które decyzje są lepsze? Te, z którymi my sami lepiej się czujemy. Krystyna Włodarczyk-Królicka przytaczała przykłady z różnych tradycji i kultur, w tym również z Biblii, ze Starego Testamentu, że to, co nauka obecnie odkrywa, jest tak naprawdę znane od tysięcy lat. I tak na przykład Salomon prosił Boga o „serce rozumne do rozsądzania sporów”, a w księdze „Mądrość Syracha” znajdziemy zdanie mówiące, że Pan dał człowiekowi „wolną wolę, język i oczy, uszy i serce zdolne do myślenia”. A mądrość serca to umiejętność rozróżniania dobra od zła, ale też niewpadania w sytuacje, w których nie chcielibyśmy się znaleźć. Jak do tego wszystkiego ma się reiki? Najprościej na świecie – harmonizuje serce i mózg. A po teorii była praktyka – ćwiczenie „Koherencja serce-mózg” oraz przeżywana w parach „Medytacja dwóch serc”.

ZWIERZĘTA SILNIEJ CZUJĄ ENERGIĘ

Czy reiki przekazuje się tylko ludziom? Oczywiście nie. Siostra Mariusza zapytana, czym jest ta energia, powiedziała – co uczestnicy seminarium usłyszeli w jednym z nagrań – że jest to „najpiękniejsza energia życia i miłości, którą Bóg chce przekazać wszystkim ludziom, zwierzętom, roślinom”. Wanja Twan kilkakrotnie podkreślała, że „reiki należy przekazywać też zwierzętom, roślinom i całemu środowisku, które jest częścią nas”. Robi to Barbara Królicka, która od kilkunastu lat pracuje metodą Reiki zarówno z ludźmi, jak i ze zwierzętami, co jest jej wielką pasją. Problemem w przekazywaniu reiki tym drugim jest to, że zwierzęta, zwłaszcza te w schroniskach i fundacjach, najczęściej boją się naszych rąk.

– Po latach różnych doświadczeń zrozumiałam, że w ich przypadku nie chodzi o robienie reiki, ale o bycie w reiki. Pamiętam dzień, w którym usiadłam na padoku, weszłam bardzo głęboko w medytację, poprosiłam o reiki dla siebie, zwierząt, całej stajni. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam psy, koty i konie wyciągające pyski w moją stronę. Wtedy pomyślałam, że powinnam odpuścić dotyk i tworzyć taką przestrzeń połączenia. Zwierzęta czują energię dużo silniej niż ludzie i są najbardziej wrażliwe na to, co utrzymujemy w sobie. Jeśli zaoferujemy im to, co mamy najlepszego i pozwolimy z tego czerpać, to one biorą. Ja wysyłam energię, a one ją odbierają. Tak po prostu. Otwierają się i są szczęśliwe, że nagle dostają coś, co im pomaga. I jeśli chcą się uzdrowić, a ciało im na to pozwala, zwykle dzieje się to bardzo szybko. Do tematu przekazywania reiki zwierzętom oraz komunikacji z nimi powrócimy, natomiast w rozmowie, którą zamieścimy w następnym numerze, Krystyna Włodarczyk-Królicka opowie więcej o energii i metodzie Reiki. A całe seminarium zostało zakończone poruszającą „Medytacją pokoju” – przesłania energii reiki dla świata.

Jolanta K. Konarska